wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 7, część 5

Kto tu jest w końcu ważniejszy ?! Ja czy pies? Będziemy spędzać wolny czas osobno, bo jest on?!
Wcięło mnie. Nie lubiłam takich jego krzyków. Od razu zaczynał mnie okropnie boleć brzuch i chciałam wiać daleko.
To co robimy? Powiedziałam z lekką nerwową chrypką.
Myster idzie z nami na rowerek- odpowiedział Tomek.
Żartujesz?! On nie lubi wody, boi się, a jak wypadnie, a jak … - zaczęłam panikować, ale Tomek mi przerwał – uspokój się, nic się nie stanie.
Ok, spróbujmy – powiedziałam pokonana, bo rzeczywiście nie widziałam innego wyjścia, a bardzo nie chciałam się kłócić i psuć tego naszego wspólnego, wolnego dnia, kłótniami i złymi emocjami, które zawsze długo potem we mnie siedziały.
Logistyczne usadowienie się w rowerku wodnym zajęło nam parę ładnych minut. Kombinowaliśmy na parę sposobów, a końcu ja usiadłam pierwsza, Tomek podał mi na kolana przerażonego Mystera i dopiero usiadł. Trzymałam psiuńka mocno, czując jego walące mocno serce. Z przerażeniem patrzył na otaczającą nas wodę. Zaczęliśmy ostrożnie pedałować, by czasem ani kropla nie prysnęła na Mystera, bo nie cierpiał wody i zaraz mógłby wyskoczyć … prosto do wody. To znaczy, ja byłam bardzo ostrożna, a Tomek raczej wściekły, że robię z psa ofiarę losu i takie tam. Wypłynęliśmy z zatoczki na środek jeziora i stanęliśmy. Było pięknie. Zewsząd otaczała nas tafla spokojnej wody, a całe jezioro okalały pierścieniem piękne lasy, gdzieniegdzie poprzecinane ścieżkami i mostkami prowadzącymi do malowniczych, letnich domów. Niektórzy to mają szczęście – mieć swój kąt, a gdzieś, w jakiejś głuszy jeszcze letni domek, by do niego przyjeżdżać na urlopy – raj! Może my za jakiś czas tez będziemy mieli swój dom, a gdzieś z dala od cywilizacji jakąś chatynkę, choćby starą, na wakacje, na ucieczkę od wszystkiego… Zamknęłam oczy i marzyłam….
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz