środa, 4 marca 2015

Rozdział 36, część 5

Mijałam boksy, z których patrzyły na mnie … radosne mordki! Po prostu wszystkie psiaki były już podekscytowane, że zaraz wychodzą na swój spacerek i był to dla nich najcudowniejszy moment z całego tygodnia. Po drodze spotykałam innych uśmiechniętych fajnych ludzi, wolontariuszy.  W lesie wszyscy się pozdrawiali lub przyjaźnie do siebie machali. Byłam zdziwiona ich serdecznością oraz ... ilością! Tylu ludzi przyjeżdżało tu co tydzień (miało się później okazać, że nawet z Warszawy!) by pomoc zwierzakom, poświęcić im swój czas. Niesamowite! Spacerowałam z Czarusiem, zatrzymując się czasami na chwile głaskania i przytulania go. I tak spacerując zastanawiałam się czy dużo jest w Polsce takich schronisk gdzie się wychodzi z psami, czesze je, spędza z nimi czas. Uważałam, że to fantastyczny sposób walki z beznadzieją schroniskową! Ogromna radość dla tych zamarłych w oczekiwaniu na człowieka, na dom, psiaków. Byłam wzruszona.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz