czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 36, część 6

Parę godzin później jechałam WKD z czterema innymi wolontariuszami. Super nam się gadało! Myślę, że dlatego, że wszyscy mieliśmy wspólny mianownik – zwierzaki. Byłam bardzo zmęczona, ale bardzo zadowolona. Czułam, że zrobiłam dziś coś dobrego i to mnie uskrzydlało! Byłam na spacerze w sumie z czterema psami, więc nie był to może jakiś powalający rezultat (każdy spacer musiał trwać minimum 25 minut). W międzyczasie uczyłam się skąd się bierze np. wstążeczki, by zawiesić je na boksie (oznacza to – byłem/byłam już dziś na spacerze) a skąd na przykład grzebienie. Powoli poznawałam schronisko i jego poszczególne sektory. Poznałam tego dnia masę fajnych ludzi, których co chwilę o coś pytałam. Kasia już dawno mnie zostawiła, gdy zobaczyła, że daję sobie radę. Miała tu za dużo roboty, by mi cały czas towarzyszyć, zajmowała się między innymi adopcjami. Patrzyłam na nią z podziwem! Czemu w gazetach nie ma wywiadów z takimi niesamowitymi ludźmi jak Kasia?!

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz