wtorek, 6 października 2015

Rozdział 67, część 1

Ludziom łatwiej jest znosić czyjąś biedę niż bogactwo i powodzenie, tego byłam pewna… Od dawna już nie miałam tak dobrych relacji z koleżankami w pracy. Jakoś już przełknęły i „wybaczyły mi” amerykańską przygodę. Teraz były słodkie i pomocne bo przecież byłam znów samotną babką, która na dodatek wyprowadzała się z burżuazyjnej Podkowy do lokum normalnych ludzi czyli bloku. Dużo łatwiej było im być dla mnie miłym i uczynnym. Przynosiły info o mieszkaniach do wynajęcia, niezniszczone kartony, nawet proponowały pomoc w pakowaniu. Nieźle…
Ja, już nauczona sytuacjami z przeszłości, serdecznie dziękowałam, ale raczej trzymałam się na dystans. Wiedziałam już, że prawdziwych przyjaciół to w pracy nie ma, pokazały to już różne sytuacje. Ale fajne było chociaż to, że gdy było mi tak ciężko, to chociaż w pracy nie musiałam się z nikim użerać (przynajmniej chwilowo).

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz