czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 35, część 1

Ludzi najlepiej poznaje się w akcji, gdy coś się razem robi. Ja bardzo szybko po poznaniu rodziców Kuby, miałam okazję zrobić coś wspólnie z mamą Kuby, i to zrobić coś dobrego.
Był to wyjątkowo brzydki dzień, koniec listopada, zimno potwornie. Sobota. Urodziny Kuby. Mama Kuby zaprosiła nas na urodzinowy obiad (już mi ślinka ciekła na myśl o ewentualnych pysznościach!).  Kuba miał tego dnia dyżur w lecznicy. Ja przyjechałam rano do Komorowa WKD, by pomóc w przygotowaniach, zresztą w ogóle lubiłam tu być. Psiaki zostały na razie w domu w Podkowie, bo z dwoma do WKD wsiadać byłoby nie bardzo, a Jopuś umarłby chyba z nerwów. Kuba obiecał wracając z Warszawy podjechać po nie i z nimi przyjechać do Komorowa, by nie siedziały same cały dzień szczególnie właśnie w sobotę. Dość już są same w tygodniu, gdy pracuję. Super, że rodzice Kuby nie mieli nic przeciwko ich obecności. Przypominały mi się od razu cale akcje u rodziców Tomka, z Perełką i jak musiałam izolować Mystera i jak nie miał nigdzie wstępu. Ech.. historia.. Dużo się od tego czasu zmieniło, baaardzo dużo.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz