czwartek, 23 października 2014

Rozdział 17, częśc 2

Myster spał na tylnym siedzeniu, głośno posapując, totalnie wykończony. Po strasznej nocy pilnowania walizek i porannym towarzyszeniu mi krok w krok, aż po eksplozję radości na widok pakowanych misek, zakładanej smyczy i tysiąckrotnego zapewnienia, że oczywiście jedzie. Jednak dopiero, gdy znaleźliśmy się już wszyscy w samochodzie i ruszyliśmy, utwierdził się chyba, że rzeczywiście został zabrany i poległ na ukochanym żółwiu głośno wzdychając nad swoim ciężkim psim losem…
Strasznie to było śmieszne !!!
Po drodze zaznaczyłam sobie kilka fajnych miejsc, które można by zobaczyć, jadąc sobie tak bardziej wycieczkowo, a nie na czas. Niestety Tomek nie chciał słyszeć o żadnym dodatkowym wydłużaniu drogi i niestety nie udało mi się go przekonać. Szkoda bardzo. Są w Polsce takie fajnie miejsca, piękne kościoły, zamki, które warto zobaczyć chociażby przejazdem.
Po drodze oczywiście czekały nas przepychanki w zajeździe gdzie nie chcieli nas wpuścić z Mysterem. I to niby dlaczego?! Na parkingu zero cienia, nie zostawię go przecież w rozgrzanym samochodzie, żeby samemu w tym czasie jeść sobie, pić, i siedzieć w cieniu parasola. Na szczęście manager dał się zagadać i pozwolił wziąć Mystera, ale tylko pod warunkiem, że nie wejdę z nim do środka tylko przejdę bocznym wejściem prosto na werandę. Zgodziłam się, choć strasznie mnie to wkurza. Wiem, że niektóre psy są nieznośne, potrafią też broić i niszczyć, ale po pierwsze to często wina ich właścicieli, a po drugie chyba widać, że Myster jest wielkości kota i nie wygląda na szkolonego bojowo psa. Grunt, że się udało.
Droga była bardzo przyjemna. Gadaliśmy sobie fajnie z Tomkiem, na luzie, o głupotach. Ja podziwiałam naszą piękną przyrodę. Pola, lasy, mijane gospodarstwa. Lubiłam ten nasz kraj, po prostu lubiłam. Oczywiście było na świecie wiele miejsc, które bardzo chciałam odwiedzić, ale na krotko, bo lubiłam być tu, u siebie, w Polsce. Nigdzie niebo nie miało takiego koloru, a trawa takiego zapachu, nigdzie.
Dojechaliśmy szczęśliwie, choć finał podróży był dość śmieszny.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz