A ja bardzo odżyłam dzięki akcji ratowania suni. Pomaganie innym najlepiej mi robiło na moje dołki i deprechy. W mig się mobilizowałam. A ta historia skończyła się tak pięknie! Przypominam sobie historie Trupka, Komandosa, pieska w zajeździe. Mysterka i Jopusia. Uśmiechałam się do siebie. Do ludzi. Nie ma nic ważniejszego nic pomaganie. NIC.
Dzięki całej tej historii z Lady poznałam Wiktora. Dzięki temu, że znów zaczęłam się uśmiechać do ludzi.
(ciąg dalszy nastąpi...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz