- Magda, o Boże! Co się stało? – chwyciłam ją pod rękę i zaprowadziłam szybko na kanapę. Opadła na poduszki i wtedy uderzyło mnie, że jest taka jakaś chudziutka, malutka.
- Amelko, ja cie przepraszam za taki najazd niespodziewany, ale ja po prostu – nie wiem co próbowała dalej mówić, bo jej słowa mieszały się ze łzami, spazmem. Nie wiedziałam co robić. Aż mi się ręce trzęsły.
- Magdo, Skarbie Kochany, mów, co się dzieje, co mam zrobić, jak ci pomóc? – głaskałam ją delikatnie po ręku. I Magda przerywanym głosem, cichutko, zaczęła mówić.
Czasem może nam się wydawać, że jesteśmy z kimś w bliskich relacjach, że wiemy co u niego, czym żyje, co go martwi, a potem jeden moment uświadamia nam, że tak jak by nas w ogóle przy tej osobie nie było…
(ciag dalszy nastapi...)
poniedziałek, 12 października 2015
niedziela, 11 października 2015
Rozdział 69, część 1
Nie wiedziałam co powiedzieć… Po prostu mnie zatkało. I trzęsłam się cała w środku. Miałam ochotę wrzeszczeć, że to niemożliwe, że to jakiś zły sen. Ale na rozpaczanie przyjdzie jeszcze czas. Teraz musiałam być dzielna. Ona była tak niesamowicie dzielna i opanowana. Gdy wysiadła z samochodu to już od razu widziałam, że stało się coś potwornego. Magda, moja kochana Magda!
Była cała zgarbiona, jakby ktoś włożył jej na plecy plecak wypełniony po brzegi całym nieszczęściem świata. Blada, a właściwie zielona, z mocno podkrążonymi oczami. Gdy doszła do drzwi to mocno ją złapałam, bo myślałam, że upadnie.
(ciąg dalszy nastąpi...)
Była cała zgarbiona, jakby ktoś włożył jej na plecy plecak wypełniony po brzegi całym nieszczęściem świata. Blada, a właściwie zielona, z mocno podkrążonymi oczami. Gdy doszła do drzwi to mocno ją złapałam, bo myślałam, że upadnie.
(ciąg dalszy nastąpi...)
sobota, 10 października 2015
Rozdział 68, część 3
Kurczę! – ukradkiem spojrzałam w lustro – wyglądałam fatalnie. W starych, pogniecionych dżinsach i spłowiałej bluzce, z nienajświeższymi włosami i zupełnie bez makijażu – czytaj – ze wszystkimi niedoskonałościami na wierzchu…
Chyba za bardzo się wyleczyłam z mojego perfekcjonizmu! Od razu zobaczyłam przed sobą ciocię Wandę – ona zawsze wyglądała świetnie, tak jak by za moment miał ją odwiedzić papież lub chociaż prezydent.
Poleciałam się przebierać, bo już czułam się zdenerwowana całą sytuacją. Ten ktoś cały czas siedział w samochodzie. Kto to mógł być?
I w tym momencie usłyszałam, że KTOŚ dobija się na moją komórkę.
(ciąg dalszy nastąpi...)
Chyba za bardzo się wyleczyłam z mojego perfekcjonizmu! Od razu zobaczyłam przed sobą ciocię Wandę – ona zawsze wyglądała świetnie, tak jak by za moment miał ją odwiedzić papież lub chociaż prezydent.
Poleciałam się przebierać, bo już czułam się zdenerwowana całą sytuacją. Ten ktoś cały czas siedział w samochodzie. Kto to mógł być?
I w tym momencie usłyszałam, że KTOŚ dobija się na moją komórkę.
(ciąg dalszy nastąpi...)
piątek, 9 października 2015
Rozdział 68, część 2
Mieszkanie na Bemowie było już załatwione, firma przeprowadzkowa zamówiona. Wzięłam urlop na te ostatnie dni tutaj. Chciałam nie tylko popakować wszystko i przygotować, ale przede wszystkim nałazić się z psami po parku, górkach, ulubionych zakątkach. Wiedziałam, że realnie patrząc rzadko tu będę z nimi przyjeżdżać… Zresztą chyba było by mi bardzo smutno snuć się tu i wiedzieć, że nie mam tu już swojego (nie swojego) miejsca.
Z tego rozmyślaniowego odrętwienia wyrwał mnie dziwny szczek psiaków, które były na dworze. Spojrzałam przez okno – przy furtce zaparkował jakiś ładny srebrny kombiak z lekko przyciemnianymi szybami, nie miałam pojęcia kto to może być…
(ciąg dalszy nastąpi...)
Z tego rozmyślaniowego odrętwienia wyrwał mnie dziwny szczek psiaków, które były na dworze. Spojrzałam przez okno – przy furtce zaparkował jakiś ładny srebrny kombiak z lekko przyciemnianymi szybami, nie miałam pojęcia kto to może być…
(ciąg dalszy nastąpi...)
czwartek, 8 października 2015
Rozdział 68, cześć 1
Ten podkowiaśki dom był naprawdę niesamowity! Dzięki mieszkaniu w nim, zrozumiałam co to znaczy „dom z duszą”! On miał to coś! Znałam tu już każdy zakamarek, szczelinę w podłodze, rysę na ścianie. Wiedziałam już na pewno, że gdy będę w przyszłości zamykać oczy i marzyć o własnym domu, to będę widziała właśnie to miejsce, żadne inne. Ten stary, niezbyt (na pierwszy rzut oka) urodziwy dom. Żaden tam niby dworek czy inne współczesne dziwactwo. Dzięki temu, że był taki podniszczony i zwyczajny, stałam się jakoś normalniejsza, jakby mniej perfekcyjna. Wyzbyłam się tego kompulsywnego, męczącego wiecznego pędu do doskonałości.
Stałam właśnie oparta o framugę drzwi do dużego pokoju, dotykając wzrokiem każdego sprzętu, zapamiętując grę świateł i poszczególne detale. Z każdym dniem dom stawał się bardziej cichy, tak jak by zapadał w letarg…
(ciąg dalszy nastąpi...)
Stałam właśnie oparta o framugę drzwi do dużego pokoju, dotykając wzrokiem każdego sprzętu, zapamiętując grę świateł i poszczególne detale. Z każdym dniem dom stawał się bardziej cichy, tak jak by zapadał w letarg…
(ciąg dalszy nastąpi...)
środa, 7 października 2015
Rozdział 67, część 2
Myster i Jopuś bardzo wyczuwali moje emocje i całą akcję zwijania naszych rzeczy. Dla nich to miała być zmiana na dużo gorzej, ale trudno, musieli to przełknąć. Ciekawe czy Myster jeszcze pamiętał mieszkanie w bloku? Czy pamiętał Tomka. Bo pamiętał Kubę, to było niesamowite. Wchodzę kiedyś do pokoju, gdzie na środku piętrzyła się góra ciuchów, przed chwilą wywalona z szafy do przejrzenia, a tu Mystuś coś z tej kupy wyciąga i macha intensywnie ogonem, z wielką radością. Dawno go tak uradowanego nie widziałam! Bluza Kuby… Pamiętam, gdy się w niego wtulam, w tą bluzę, siedzieliśmy, gadaliśmy, było dobrze… Szkoda, że to wszystko schrzaniliśmy. Świadomość, że schrzaniliśmy to tak łatwo, bolała cholernie…
(ciąg dalszy nastąpi...)
(ciąg dalszy nastąpi...)
wtorek, 6 października 2015
Rozdział 67, część 1
Ludziom łatwiej jest znosić czyjąś biedę niż bogactwo i powodzenie, tego byłam pewna… Od dawna już nie miałam tak dobrych relacji z koleżankami w pracy. Jakoś już przełknęły i „wybaczyły mi” amerykańską przygodę. Teraz były słodkie i pomocne bo przecież byłam znów samotną babką, która na dodatek wyprowadzała się z burżuazyjnej Podkowy do lokum normalnych ludzi czyli bloku. Dużo łatwiej było im być dla mnie miłym i uczynnym. Przynosiły info o mieszkaniach do wynajęcia, niezniszczone kartony, nawet proponowały pomoc w pakowaniu. Nieźle…
Ja, już nauczona sytuacjami z przeszłości, serdecznie dziękowałam, ale raczej trzymałam się na dystans. Wiedziałam już, że prawdziwych przyjaciół to w pracy nie ma, pokazały to już różne sytuacje. Ale fajne było chociaż to, że gdy było mi tak ciężko, to chociaż w pracy nie musiałam się z nikim użerać (przynajmniej chwilowo).
(ciąg dalszy nastąpi...)
Ja, już nauczona sytuacjami z przeszłości, serdecznie dziękowałam, ale raczej trzymałam się na dystans. Wiedziałam już, że prawdziwych przyjaciół to w pracy nie ma, pokazały to już różne sytuacje. Ale fajne było chociaż to, że gdy było mi tak ciężko, to chociaż w pracy nie musiałam się z nikim użerać (przynajmniej chwilowo).
(ciąg dalszy nastąpi...)
Subskrybuj:
Posty (Atom)