piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 44, część 1

Chyba miałam przesyt wrażeń! Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy jest się w jednym z najatrakcyjniejszych miast świata i nie ma się siły i ochoty nigdzie iść?! Byliśmy w Miami. Niesamowitym, głośnym, kolorowym, zatłoczonym i bardzo hiszpańskim mieście. Na przedmieściach, w małym hoteliku z basenem. Wylegiwałam się z laptopem na łóżku, a Kuba obok czytał gazetę. Odpoczywaliśmy. W pokoju było cudownie chłodno, spokojnie. Na dole kusił nas zadbany, mały basenik, ale jak tylko wychylałam głowę na balkon i czułam ten żar, to od razu przechodziła mi ochota na taplanie się we wrzątku. Było nam tak dobrze w tym pokoiku. Nigdzie nie chcieliśmy się ruszać… Obgadywaliśmy z grubsza dalsze plany wycieczki, ale tak naprawdę to ja byłam myślami tysiące kilometrów stąd…

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz