niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 44, część 3

Owszem pisała dużo o psiakach, że byli z nimi tu czy tam na spacerze, że im kupili taki czy inny przysmak, ale czułam, że coś jest nie tak. Nie chodziło mi o Jopusia, on „zamojszczak” wiedziałam, że jest dzielny i na pewno w miarę zadowolony, ale Myster…  Jakoś mało było informacji o Mysterku, czułam na odległość, że chyba bardzo tęskni, miałam z nim jakieś „duchowe połączenie” i czułam, że mu źle. Właśnie to opowiadałam Kubie, mimochodem przerzucając zdjęcia na komputerze i zatrzymałam się na pięknym zdjęciu pani Heleny z kuchni w Podkowie, z jednej z jej ostatnich u mnie wizyt. Promieniała. Krucha i piękna. Czułam jej ciepło, ciepło jej serca nawet przez monitor. I znów zaczęłam Kubie to wszystko opowiadać, chciałam by jakoś mógł to ze mną przeżyć, ale on był już wtedy w Stanach, gdy to wszystko się działo. Pani Helenie pogorszyło się z dnia na dzień, z dnia na dzień okazało się, że nie poznaje sąsiadów, że nie umie wrócić do domu, że ma kłopoty z mową. Wzięłam parę dni wolnych i próbowałam działać, ratować jakoś panią Helenę. Ale byłam obca.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz