środa, 8 lipca 2015

Rozdział 44, część 6

Przed każdym wyjazdem do pani Heleny dostawałam kłopotów żołądkowych, tak bardzo stresowało mnie to miejsce, cierpienie innych pacjentów, współodczuwałam zagubienie pani Heleny.
Łapałam się na tym, że gdy musiałam zostać dłużej w pracy i dzwoniłam, że nie przyjadę, to czułam swego rodzaju ulgę. Nienawidziłam się za to…
Pani Helena odeszła cicho, we śnie, parę godzin po mojej wizycie. Rozmawiałyśmy o psiakach, Łańcucie i naszej wspaniałej wyprawie do Kozłówki. Wspomnienia tak bardzo rozpromieniały panią Helenę. Pani pielęgniarka powiedziała mi potem na pogrzebie, że pani Helena odeszła mając na ustach lekki uśmiech a w ręku plik naszych zdjęć z Kozłówki…

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz