środa, 1 lipca 2015

Rozdział 43, część 1

W Tampie, niedaleko Naples, też na Florydzie, odwiedziliśmy Kuby kolegę z dzieciństwa, który osiedlił się tu z rodziną i pracował jako dentysta. Cudownie było spotkać jakichś Polaków tak daleko od domu! Od razu było wrażenie, że tworzy się taka wieź, „wieź ojczyźniana”. Nie mogliśmy się nagadać. Siedzieliśmy u nich w salonie, z podziwem obserwując egzotyczny, wypielęgnowany ogród, pełen tropikalnych drzew i krzewów. Było jednak za gorąco, by siedzieć w ogrodzie, wybraliśmy orzeźwiający chłód klimatyzacji w domu. Ewa i Paweł byli przesympatyczną parą. Wydawali się tacy rozluźnieni i radośni, tacy już chyba przesiąknięci amerykańskim pozytywnym stylem bycia. Ich dzieciaki – bliźniaki- Marysia i Tomek, szaleli na około nas przekrzykując się cały czas. Mówili między sobą po angielsku, tylko upominani przez mamę („W domu mówimy po polsku”) na chwilę przechodzili na polski, by bezwiednie za chwilę znów krzyczeć na siebie po angielsku.
Kuba z pasją opowiadał o swoich praktykach tu w Stanach, aż mu się oczy błyszczały.
- Amelko, a jak tobie się podoba w Stanach, kiedy przylecisz na dłużej? – zapytała ciepło Ewa.
- Ja? Na dłużej? – poczułam się jak nagle wywołana do odpowiedzi. Odetchnęłam głębiej i dyplomatycznie odpowiedziałam – Zwiedzanie i wakacje tutaj to naprawdę rewelacyjny czas, ale wracam niedługo do Polski i czekam na Kubę.
To - CZEKAM NA KUBĘ – przeszyło powietrze jak paznokciem po styropianie. Kuba jakoś tak się spiął, i na chwilę zrobiło się dziwnie.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz