piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 40, część 7

Przeszliśmy przez kawiarenkę w której tak niedawno popijaliśmy niesmaczną kawę. Mnie się wydawało, że minęło od tego mnóstwo czasu. Ludzie znów siedzieli, rozmawiali, grała muzyka. Jakby zupełnie nic się nie stało. Dziwni ci Amerykanie…
- Pijemy, jemy? – zapytałam, mając wielką nadzieję, że Kuba odmówi. Słaniałam się z nóg ze stresu.
Nie, no głodny jestem bardzo, ale to już widzę, że zjemy potem, może w hotelu, co?- Kuba mrugnął do mnie, próbując dodać mi sił.
Teraz czekał nas najgorszy moment. Wyszliśmy na zewnatrz. Uderzył nas powiew gorącego powietrza. W oddali widziałam nasze piękne auto. Nie byłam w stanie zrobić ani kroku.
- Przyjadę po ciebie, zaczekaj tu, ok.?
-Nie, nie - chwyciłam Kubę kurczowo. Widziałam taki fim, babka czekała na faceta, patrzyła na niego, on szedł i po prostu ktoś go zastrzelił na jej oczach!
-Amelko, nie wpadaj w paranoje, sytuacja jest opanowana.
-Jassne – syknęłam – nie złapali go przecież. Może gdzieś tu się zaszył i nie wiadomo kiedy zacznie strzelać – chodźmy razem.
I tak krok po kroku, na zupełnie miękkich jak z waty nogach szliśmy do samochodu. To była najdłuższa droga w moim życiu. Po chwili nasz samochód już nie był taki ładny i pachnący jak do tej pory. Gdy opadłam na siedzenie samochodu zwymiotowałam cały mój strach.

(ciąg dalszy nastąpi…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz