czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 2, część 2

Od tego dnia parę razy widziałam Trupka, ale za każdym razem próbował wiać, gdy tylko widział, że się nim interesuję. Postanowiłam jednak jakoś mu pomóc. Pod jednym drzewkiem przy końcu trawnika, gdzie widziałam go już parę razy, zaczęłam zostawiać jedzenie. Niestety mrozy były paskudne, padał śnieg, i jedzenie bardzo szybko zamarzało i śnieg je przykrywał. Mógł tego w ogóle nie znaleźć. Często na śniegu przy miejscu gdzie zostawiałam jedzenie były tylko ślady ptasiej wizyty.
Myślałam o Trupku bardzo często... Rozmawiałam o nim z ludźmi na placyku, próbowałam go wyśledzić, nosiłam zawsze jakieś jedzonko w kieszeniach mając nadzieję, że go spotkam i że jakoś może nie zwieje, że uda mi się go dokarmić. Myślałam o Trupku głaszcząc Mystera i myśląc, że to on przecież mógł być teraz na miejscu Trupka.
Pewnego dnia jechałam samochodem do dentysty. Rzadko jeździłam po mieście samochodem, ale tego dnia Tomek przeziębiony siedział w domu pod kocem (oczywiście z zakopanym po uszy Mysterem) a ja musiałam wziąć wolne, bo w nocy dostałam tak potwornego bólu zęba, że myślałam, że sufitem wyskoczę. Zobaczyłam Trupka. Ochlapywany breją śnieżną stał przy drodze tępo wpatrzony w samochody..
O bratku – pomyślałam – dość tego. Byłam zdesperowana i gotowa pomoc mu nawet wbrew jego woli. Ponieważ byłam jeszcze blisko domu, postanowiłam wrócić po „posiłki” , wiedząc, że sama go nie złapię. Podjechałam z piskiem opon pod blok i wbiegłam pędem na górę. Szybko przedstawiłam Tomkowi sytuację. Już nieraz opowiadałam mu o Trupku, wiec był na bieżąco. Nie był jednak absolutnie chętny do pomocy. Wymigiwał się chorobą i interesowało go tylko co dalej. Co jak go złapiemy, co z nim zrobimy. Patrzyłam na niego i nie rozumiałam jak może taki być.Taki jak te masy obojętnych ludzi, których postępowania zupełnie nie rozumiałam. Myster patrzył na mnie jednym ślipiem, bo cała reszta jego ''psowatości'' ukryta była pod ciepłym, polarowym kocem.
Odwróciłam się od Tomka, zanurkowałam do lodówki po kiełbaskę, potem chwyciłam stary koc i wybiegłam trzaskając drzwiami. Dla mnie nie ważne było potem.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz