poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 6, część 2

Starałam się odganiać złe myśli, wspomnienia, potworne obrazy z przeszłości. Skupiałam się na widokach za oknem, marzyłam, rozmyślałam, słuchałam radia, a nawet momentami podśpiewywałam, szczególnie, gdy puszczali M.Jacksona lub Varius Manx.
Myster uwielbiał podróże samochodem. Spał ( z głośnym chrapaniem), bo rzeczywiście to dla niego też był czas spokoju, bo miał nas oboje blisko. Często wyglądał przez okno, a że miał świetny wzrok to wypatrywał stale a to psa, a to kota czy wiewiórkę, co oznajmiał miłym pomrukiem. Najśmieszniejsze było, gdy wypatrzył krowy. Rzucał się wtedy na szybę z jakimś takim oburzenio-podekscytowaniem. Strasznie to było śmieszne!
Jazda do rodziców Tomka trwała niestety niecałą godziną i już byliśmy na miejscu.
Jakoś to przeżyję – powtarzałam sobie w myślach.
Mieliśmy klucze, ale zadzwoniliśmy by było ładniej i oficjalniej.
W końcu nie codziennie przyjeżdża się do prawie - teściów na obiadek. Myster na razie został w samochodzie a swoje niezadowolenie i oburzenie z powodu wykluczenia go z towarzystwa obwieszczał głośnym szczeko-wyciem. Serce mi pękało na sam dźwięk.
Zaraz cię wysadzimy z samochodu, jak się tylko sytuacja wyklaruje – mówiłam mu przez szybę, podchodząc do samochodu 10raz i próbując go uspokoić.
Sekundę później witałam się z rodzicami Tomka, ukradkiem wycierając w spodnie mokrą ze zdenerwowania rękę.
Witamy, witamy Kochani – przywitała nas mama Tomka, ścinając mnie krytycznym wzrokiem (a może tylko mnie się wydawało, że ten wzrok był krytyczny?). Syneczku – kontynuowała – jakiś taki jesteś zmizerowany, zmęczony, bardzo mi się to nie podoba. Tata Tomka stał troszkę z boku, bojąc się odezwać i tylko przesyłał mi lekki uśmiech. Tak, trzeba przyznać, że przy mamie Tomka powietrze gęstniało, swoją silną osobowością przytłaczała nawet najbliższe otoczenie. Tomek też do razu potulniał i dawał się mamie zupełnie sobą kierować. Gdybyśmy mieszkali bliżej albo nie daj Boże razem, to naszego związku dawno już by nie było. A tak, od czasu do czasu, jakoś dawało się to znieść.
I nagle z groźnym pomrukiem wygramoliła się z pokoju Ona.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz