piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 2, część 3

Wiedziałam, że trzeba było ratować Trupka TERAZ, nie potem. Wyjechałam jeszcze raz na tę trasę. W tym miejscu już go nie było, ale paręnaście metrów dalej ujrzałam go jak dreptał skulony wzdłuż drogi. Włączyłam awaryjne i zaczęłam wolno za nim jechać. Zaraz skręcił w jedną uliczkę gdzie zaparkowałam nie spuszczając go z oczu. Zaczęłam za nim iść i wyciągałam rękę, w której miałam kiełbasę. Jak tylko poczuł się namierzony to zaczął swój kuśtykający bieg, a ja zaczęłam biec za nim. Wtedy on zaczął rozwijać taką prędkość, że zdecydowałam się wrócić po samochód. Jak wielką krzywdę musieli mu wyrządzić ludzie, że tak strasznie się bał. Zamordowałabym takich ludzi, naprawdę.
Powrót do samochodu okazał się katastrofą… Nigdzie nie mogłam znaleźć Trupka... Zaczęłam jeździć w kółko, powoli, otrąbywana przez samochody i wyzywana od idiotek. Może działałam źle, bo tak chaotycznie i pewnie przez to on bał się jeszcze bardziej. Na szczęście los zaczął mi sprzyjać. Zobaczyłam go jak już spokojnie kuśtykał wąską osiedlową uliczką. Zatrzymałam samochód, rzuciłam kiełbasę jak najbliżej Trupka i cały czas do niego przemawiałam. Równocześnie zaczęłam iść powolutku w jego kierunku. On cofał się wciąż potwornie wystraszony, ale i tak cieszyłam się, że już nie wieje. Zjadał łapczywie kiełbasę, łypiąc na mnie wystraszonym okiem. Wyglądał potwornie źle… Powoli robiłam mu ścieżkę z kiełbasy by podszedł trochę bliżej.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz