poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 7, część 4

Na razie postanowiliśmy przegryźć drugie śniadanie i podelektować się otoczeniem. Zamówiliśmy dwie jajecznice na boczku z pomidorami.
Cieszę się, że mnie namówiłaś, a właściwie to zmusiłaś – powiedział Tomek z lekkim jak zwykle u niego sarkazmem.
Ja też, bardzo – powiedziałam uśmiechając się do niego. Jakie on ma piękne oczy! Pomyślałam. Już prawie o tym zapomniałam, tak rzadko siedzieliśmy sobie tak na luzie jak teraz, bez stresu.
Gadaliśmy sobie spokojnie, by omijać tematy pracy, pieniędzy itp. Nie wiadomo, kiedy na stół wjechały jajecznice. Chyba ze strusich jaj! Tak wielkie to były porcje. Pachniało i wyglądało wyśmienicie! Mocno ścięta jajecznica, z dużą ilością boczku, mmm…
Do tego pyszny chlebek z chrupiącą skórką. W porównaniu z tym chlebem to warszawski chleb smakował jak papier. Na deser zamówiliśmy sobie pyszne cappuccino z kilkucentymetrową pianką. Pycha pycha pycha! Cena za to śniadanko troszkę nas osłabiła, ale w końcu niecodziennie jada się śniadania w takim miejscu.
Myster szczęśliwy i wylatany leżał na chłodnej kostce w cieniu, w pobliżu nas i odpoczywał. Tomek dowiadywał się właśnie o możliwości popływania rowerkiem wodnym a ja przysiadłam przy Mysterze. Głaskałam jego lśniące, miękkie futro, a on spojrzał na mnie tymi swoimi mądrymi, śmiejącymi się ślipiami i z głośnym mlaśnięciem oblizał mi rękę.
Rowerek wodny był już załatwiony, mieliśmy jeszcze tylko problem, co w tym czasie zrobić z Mysterem. Było naprawdę ciepło, wiec odpadało zostawienie go w samochodzie. Zaproponowałam byśmy popływali na zmianę. Najpierw Tomek, a ja tu pobędę z psiuniem, a potem na odwrót.
Tomek się wściekł.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz