czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 7, część 7

Usiedliśmy sobie na tarasie, wybierając miejsce najbliżej jeziora i blisko trawy, na której położył się Myster. W czasie naszego „rejsu” przybyło trochę samochodów i teraz na tarasie siedzieli ludzie oblepiając ławki i stoliki. Zaczęliśmy przeglądać kartę obiadową, co okazało się nie lada frajdą. Dzik zapiekany w ziołach, królik po staropolsku, kuropatwa w bakłażanach – rany! Ceny też były oszałamiające. Zdecydowaliśmy się na pierś z kaczki zapiekaną z jabłkami w żurawinach. Zamówiliśmy to samo, bo to było nasze ulubione danie, które jedliśmy na jednej z naszych pierwszych randek i do którego mieliśmy sentyment.
Odbierz telefon, odbierz telefon – usłyszałam znajomy denerwujący głosik niby kosmity. To komórka Tomka.
Halo, tak jestem przy telefonie Panie Prezesie- Tomek od razu po odebraniu telefonu wyprostował się na krześle i zaczął mówić tym dziwnym, obcym tonem, którego nie znosiłam. Wstałam więc i podeszłam do pobliskiej huśtawki. Myster od razu czujnie podniósł łepek, ale gdy zobaczył, że jestem nadal blisko i chyba nigdzie się nie wybieram, z powrotem rozciągnął się na trawie i głośno westchnął. Usiadłam ostrożnie na huśtawce, bojąc się, by się pode mną nie załamała. Niby byłam szczupła, ale huśtawka była jednak urządzeniem dla dzieci, nieprzewidującym aż tak dużego ciężaru. Uwielbiałam huśtanie na huśtawce! Czułam się wtedy jak mała dziewczynka, tak bardzo swobodnie. Kątem oka łypałam na Tomka, który wciąż rozmawiał, ale już jakby trochę spokojniej. Rany, nie dadzą mu spokoju nawet w weekend!
Starałam się nie denerwować, ale ja po prostu nienawidziłam całej tej firmy i pracy Tomka, czego on nie rozumiał albo rozumiał bardzo dobrze, tylko wygodniej, łatwiej, było mu udawać, że nie rozumie. Wróciłam do stolika jak tylko Tomek skończył rozmawiać.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz