środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 6, część 4

Weszliśmy już do domu, Perełka też, więc mogłam pójść do samochodu po Mystera. To znaczy on nie mógł wejść do środka, ale mógł pobiegać na podwórzu i nacieszyć się swobodą, której nigdy nie miał za dużo. Myster wystrzelił z samochodu jak z procy i zaczął skrupulatne obwąchiwanie terenu i oczywiście obsikiwanie wszystkiego, co się dało. Miałam nadzieję, że nie ucierpią na tym kwiaty mamy Tomka, które z taką misterną dokładnością okalały dom.
Strefy podzielone – pomyślałam. Wszystko było tak specjalnie zaaranżowane. by Perełka nie zobaczyła Mystera. Była o niego śmiertelnie, co ja mówię, dziko, zazdrosna i za nic w świecie nie chciała go wpuścić na swój teren, czyli do domu. Szczekała, ujadała, wystawiała zęby. A Myster? Bardzo chciał się z nią zaprzyjaźnić, naprawdę. Przyjacielsko machał ogonem i mimo jej agresji podchodził powolutku z nadzieją na akceptację. Niestety mimo kilku prób nie udało się przekonać Perełki do Mystera. Co więcej rodzice Tomka stwierdzili, że jest to dla Perełki - cytuję „straszne obciążenie psychiczne i stres, który odchoruje”, że nie zgodzili się na dalsze próby zawarcia przyjażni. Nie chciałam być złośliwa i nie pytałam, w jaki sposób Perełka odchorowuje wizyty Mystera, bo jeśli traci apetyt to ja jestem gotowa przywozić Mystera choćby codziennie, hi hi… Za coś takiego to by się chyba do mnie przez rok nie odezwali (Tomek pewnie też) wiec nie ryzykowałam i uśmiechałam się tylko w duchu do swoich myśli. Także wszystko stanęło na tym, że jeśli Myster ma przyjeżdżać to wyznaczamy strefy – Perełka w domu, a Myster w ogrodzie, ewentualnie na odwrót gdyby jaśnie pani hrabina Perełka życzyła sobie wyjść za potrzebą.
Tak więc Myster biegał sobie po ogrodzie zadowolony jak zwykle, bo jemu naprawdę niewiele było potrzeba do szczęścia. Perełka zajęła honorowe miejsce na kanapie a my mogliśmy spokojnie usiąść do obiadu.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz