czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 3, część 4

Obie zadawałyśmy sobie ból. Bez sensu. Jest jak jest. Liczyłam, że życie samo przyniesie jakieś rozwiązania.
Skończyłam i zapytałam:
-A jak u cioci? Czy nie potrzeba czegoś załatwić? Jak się ciocia czuje?
-Daj spokój. Jak przyjeżdżasz raz na ćwierć wieku to nie będziesz nic załatwiać, ja sobie sama radzę najlepiej. Chodź, pokaże ci nowe odmiany poziomek i rzodkiewkę – giganta.
Poszłyśmy do ogrodu. To był bezpieczny temat. Ciocia się ożywiała i cała promieniała. Pokazywała mi kolejne grządki i zagonki. Widziałam, że tym żyje i cieszyłam się, że ma taką pasję. Czas w ogrodzie minął szybko. Zaczynało się ściemniać. Musiałam wracać. Nie lubiłam bardzo samotnej jazdy po ciemku. Awaria samochodu i ja sama stojąca w ciemnościach przy drodze czekająca na pomoc – taka wizja mroziła mi krew w żyłach. Poszłam na moment do toalety, a gdy wróciłam przy drzwiach piętrzyły się siatki i koszyki pełne przetworów i warzyw w ilości, którą wystarczyłaby na wyżywienie całego naszego bloku.
- Tak dużo, może to przepakujemy, wezmę część, ja..
- Nie marudź, zjecie. No i już, zmykaj.
Szłyśmy w milczeniu do samochodu i już chciałam opowiedzieć, w jakich strasznych okolicznościach znalazłam Mystera i o całej jego wspaniałej czworołapnej istotce, ale się powstrzymałam. Ucałowałam Ciocię, podziękowałam za wszystko i ruszyłam.
Robiło się ciemniej z minuty na minutę. Jechałam bardzo ostrożnie próbując równocześnie poukładać myśli. Czułam się winna, gdy tak odjeżdżałam i to jeszcze z samochodem wypakowanym po brzegi jedzeniem. Ani nie pomagałam w ogrodzie, ani w domu. Nic Cioci nie załatwiałam, nie wiedziałam nawet jak się czuła. Ciężko nam się jakoś rozmawiało. To bolało. I te ciągłe wyrzuty, że żyjemy nie tak jak trzeba, coś tracimy. Ta świadomość, to uczucie, które też siedziało we mnie tylko je odsuwałam na najdalszy kąt podświadomości, tez bolało. Przemilczany Myster, bez którego nie wyobrażałam już sobie życia. I właściwie to poczucie niższości, bo przy świetnie zorganizowanej, odważnej Cioci byłam tylko, jakim wystraszonym robaczkiem, pozbawionym wiary w siebie. A z drugiej strony ciągnęło mnie do niej. Raz, poczucie obowiązku, dwa to gorzko-szorstkie ciepło, które wytwarzała i jej prawdziwa troska o mnie.
Toksyczna ta nasza relacja.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz