niedziela, 6 września 2015

Rozdział 59, część 1

Rzuciłam się w wir życia – tak, tak bym to poetycko powiedziała. Odganiałam powracające natrętnie myśli o Kubie, wspólne wspomnienia. Pochowałam po kątach wyeksponowane wcześniej pamiątki ze Stanów. Byłam „anty”, anty na Kubę. A ponieważ byłam nadmiernie emocjonalna, od miłości do niemiłych uczuć był u mnie tylko malutki kroczek. Wiktor był wspaniałym lekarstwem na to wszystko co przeżywałam. Pierwszy raz w życiu spotykając się z jakimś facetem nie musiałam cały czas wymyślać gdzie pójdziemy, co zrobimy, nie musiałam „zarządzać’. Niby lubiłam jak wszystko jest „po mojemu”, ale cudowne było też uczucie, że mężczyzna ma plan, propozycje i tak dużo energii! Dni z Wiktorem były bardzo ciekawe! Kino, spacer po Łazienkach lub Starym Mieście (nareszcie jakiś facet lubił spacerować po Starym Mieście!), teatr, koncert. Jemu naprawdę się chciało! Do tego był bardzo zabawny i wiecznie uśmiechnięty. Niestety nie za bardzo rozumiał moją wielką miłość – psy.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz