piątek, 11 września 2015

Rozdział 60, część 2


Wszystkie te sprawy które uważałam za oś pogorszenia naszych stosunków to był pikuś! W głębi serca chodziło mi o coś innego. Najpierw Tomek latami był uwiązany do swojej pracy, to ona była na pierwszym miejscu, nawet na cudownych, wymarzonym wakacjach umiał się spakować i wrócić nagle gdy praca go wołała. Tak jak bym ja się nie liczyła. I Kuba, ten Kuba, wyśniony, wymarzony, wydawało się, że bratnia dusza, rewelacyjny facet, ZROBIŁ MI TO SAMO. Dokładnie to samo! Umówił się ze mną, że jedzie na trochę do Stanów, że wróci. A potem?? Potem zachłysnął się tą głupią Ameryką i nie potrafił zrezygnować z tej pracy by być ze mną, by razem przeżyć tu ze mną życie. Nie byłam dość ważna dla niego.

Zadzwonił domofon. To na pewno Wiktor z prowiantem, kochany.

- Pieski, szybko wyjazd z mojego łóżka bo Wiktor dostanie zawału jak zobaczy was w pościeli!! – pisnęłam i poleciałam otwierać.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz