wtorek, 1 września 2015

Rozdział 57, część 2

- Dobrze, możemy pójść na kawę – zgodziłam się z uśmiechem.
- Super – rozpromienił się on.
- Jestem Wiktor – przedstawił się.
- Amelka – odpowiedziałam cicho, byłam trochę skrępowana całą sytuacją.
- To co, dziś o dziewiętnastej? – zapytał szybko.
- Dziś? A może w weekend lub w przyszłym tygodniu bo… - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Proszę dziś, bo potem o mnie zapomnisz i się nigdy tej kawy nie doproszę. I jeszcze jedno – ważne – spojrzał roześmianymi oczami – to mój debiut – to znaczy to pierwszy raz gdy zaczepiam dziewczynę tak na ulicy, wypatrzyłem sobie ciebie, i postanowiłem być odważny. Więc nie myśl, że co dzień lub co tydzień namierzam w WKD kolejną ofiarę.
Powiedział to tak zabawnie, że nie mogłam się nie roześmiać.
- Dobrze, dobrze, rozumiem, przypuśćmy, że ci wierzę, a teraz naprawdę muszę już lecieć, sorki.
Pożegnałam się ładnie, odmawiając stanowczo bycia odprowadzonym do domu. Nawet specjalnie poszłam okrężną drogą, na wypadek gdyby Wiktor miał się jednak w przyszłości okazać psychopatą, wolałam by nie wiedział gdzie mieszkam.
Powąchałam tulipany, które trochę mi się już zgniotły od tych emocji rozmowy z nim. No to nieźle… ja tu myślę o Lady, o innych pozytywnie zakończonych psich akcjach, uśmiecham się do swoich myśli, a tu cap, złapałam na ten psi uśmiech faceta, i to całkiem zabawnego i bardzo bardzo przystojnego.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz