poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 57, część 1

- Przepraszam, zapytam wprost, czy da się pani zaprosić na kawę?
Przede mną stał mężczyzna, około czterdziestki, wysoki, szczupły, lekko zdenerwowany.
- Słucham? – zapytałam lekko oszołomiona i zdziwiona.
- Pytałem czy mogę Panią zaprosić na kawę? – wysiadłem za Panią z kolejki, która właśnie odjechała więc chyba musi się Pani zgodzić.
- A my się znamy? – zapytałam, ale było to chyba cholernie durne pytanie.
- Nie, po prostu jechałem z panią już parę razy kolejką do pracy, a dziś jak panią zobaczyłem z tym bukietem tulipanów, to pomyślałem – teraz albo nigdy. Uśmiechała się pani do mnie, prawda?
- Nie, nie wiem, po prostu się dziś uśmiecham, przepraszam, muszę już lecieć.
- Nie pójdzie pani ze mną na kawę? Dlaczego nie? Proszę mi podać dobry, ale naprawdę dobry powód odmowy i ok., nie ma mnie.
- No więc, no.. – szukałam w głowie bezskutecznie dobrej wymówki – muszę pędzić do domu wyprowadzić psy.
- Niezły argument, niezły, ale uważam, że tylko odkładający kawę na później, a nie ją odrzucający – spojrzał na mnie filuternie.
Musiałam przyznać, że z minuty na minutę coraz bardziej nie chciało mi się odmówić, bo ten facet miał jakiś fajny zawadiacki urok w sobie.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz