poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 50, część 4

Kuba wiedział, Kuba wiedział – pobrzmiewało mi w uszach. Jak mógł?? Cała moja złość pędziła już teraz w jego kierunku. Nie miałam tak dużego żalu do rodziców Kuby, widziałam, że byli przejęci, i że na pewno robili co mogli, ale Kuba? Jak mógł się tak zachować? Wiedzieć, że Myster właściwie umiera z tęsknoty, dosłownie, że jest tak źle, nic mi o tym nie powiedział, nawet nie zasygnalizował, nie dał mi nawet szansy na podjęcie decyzji co w tej sytuacji zrobić.
Próbowałam się opanować i zachować przy rodzicach Kuby najlepiej jak się dało, mimo, że w środku cała się gotowałam.
Dziękowałam im chyba z pięć razy, powtarzając, że wiem, że się pięknie opiekowali pieskami, że zrobili wszystko, że są kochani.
Czułam już jak z emocji i zmęczenia, mówię coraz bardziej niewyraźnie. Pożegnałam się serdecznie, poprzytulałam, obiecując, że przyjadę lada dzień i wszystko opowiem.
Pan Marek odwoził mnie do domu. Siedziałam na tylnym siedzeniu, na środku, mając po każdej stronie, tuż pod ręką, moje kochane dwa futrzane łebki. Moje, moje własne uratowane psiaki, za które byłam odpowiedzialna. Kuba nie miał prawa ukrywać przede mną tej całej sytuacji. Uważałam, że zrobił bardzo źle. W tym momencie nie chciałam nawet z nim rozmawiać. Pan Marek na początku próbował mnie zagadywać, na szczęście był tak przemiły, że widząc, jak przeżywam całą sytuację i nie mam ochoty na rozmowę, w końcu zamilkł i włączył cichutko radio.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz