sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 52, część 6

- Lenka była moją bratnią duszą, wspaniałą dziewczynką. Codziennie się razem bawiłyśmy, rozumiałyśmy się naprawdę bez słów, to była trudna do wytłumaczenia więź. Kojarzysz ten budynek w rynku, zielony, ze zdobionym gzymsem? Tam mieszkała Lenka z rodzicami i braćmi. Spędzałyśmy mnóstwo czasu razem. Im bardziej rzeczywistość wokół nas pachniała śmiercią i strachem, tym bardziej Lenka swoją wspaniałą wyobraźnią i wymyślaniem różnych historii, zabierała mnie w inny świat, przestawałam się na chwilę bać, spijałam od niej nadzieję. A potem pewnego dnia, a zbliżały się wtedy jej siódme urodziny, miałam dla niej już przygotowaną z pomocą mojej mamuni, piękną lalkę, dokładnie taką o jakiej marzyła, robiłyśmy ją z mamą przez wiele wieczorów, Lenka i jej rodzina po prostu zniknęła. Przeczytałam ostatnio takie zdanie, że Żydzi w czasie wojny znikali jak odciski palców na szybie, bez śladu, żadnego. Dla mnie, dziecka, to był szok. Nie rozumiałam co to znaczy, że ona jest Żydówką, co się stało? Rodzice nic mi nie potrafili pomóc, wpadłam w rozpacz zupełną.
Przytuliłam ciocię najmocniej jak umiałam, łzy same płynęły mi po policzkach.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz