poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 52, część 1

Siedziałam zdyszana w mojej podkowiańskiej kuchni. Właśnie wróciłam z biegania z Mysterem i Jopusiem. Wciąż było mi dość ciężko biegać z przyczepionymi do paska smyczami zakończonymi dwoma bardzo żywymi psiakami, które często chciały się zatrzymywać by coś powąchać lub podsiusiać, ale miałam nadzieję, że „trening czyni mistrza” i już niedługo będziemy razem pięknie biegać, musimy się tylko tego nauczyć. Bieg był dla mnie świetną odtrutką na wszystkie stresy i trudne myśli. I mocne przeżycia ostatnich godzin u cioci…

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz