piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 56, część 4

Dlatego teraz po każdym telefonie Patrycji wykonywałam taniec radości słysząc wciąż nowe, wspaniałe historie o suni, która teraz nazywała się Lady. Miała u nich psi raj! Spanie na podusi, wspólne wyjazdy, wylegiwanie na tarasie, długie i częste spacery. Lady wypiękniała bardzo. Miała dłuższe, lśniące, złotorude futro, czerwoną obróżkę i co najważniejsze – szczęśliwe oczy. Wciąż bała się wielu rzeczy – na przykład mopa lub parasola, co tylko potwierdzało, że musiała być bita. Patrycja i Adam mieli dla niej dużo czasu, cierpliwości i duuużo miejsca w sercach. Czułam, że bardzo ją pokochali i chociaż był to „tylko pies” jak niektórzy paskudnie mówili, to była ich członkiem rodziny, iskierką radości, która zapełniała ich rodzicielską pustkę.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz