czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 56, część 3

Na początku Patrycja dzwoniła codziennie i pytała o Sunię. Opowiadałam jej ze szczegółami cały proces leczenia i rokowania. Dzięki mojemu uporowi (i pieniądzom Patrycji i Adama) udało się uratować suniową łapkę przed amputacją! Dzień za dniem mijał. Patrycja nagle przestała dzwonić. Przyjęłam to ze smutkiem, ale i zrozumieniem. Każdy miał w końcu swoje życie, a Patrycja i Adam, właściciele sporej firmy, mieli bardzo dużo pracy, i mogli nie mieć więcej czasu i cierpliwości na temat suniowy.
Ale w sobotę, gdy właśnie wychodziłam z Mysterkiem i Jopusiem na spacerek i po zakupy, podjechał piękny terenowiec i wyleciała z niego jak z procy Patrycja a za moment Adam.
- Amelko, hej hej! – zamachała cała przejęta.
- Co się stało, co tu robicie? – pytałam, ściskając ją na powitanie.
- Chcemy Ci powiedzieć coś bardzo bardzo ważnego – mówiła podekscytowana Patrycja. Adam się zgodził, nie od razu, musiałam mu trochę porobić dziurę w brzuchu, ale bierzemy sunię do siebie, zgadasz się? – aż podskoczyła mówiąc to.
Adam patrzył na nią wniebowzięty, widać było, że zrobił by dla niej wszystko, mogłaby nawet chcieć słonia albo orangutana.
- Czy się zgadam? Nie mogłabym wymarzyć sobie dla suni lepszego domu! – tak się cieszę! – ściskałam ich mocno, aż sąsiadka przechodząca obok dziwnie na nas patrzyła myśląc pewnie, że ktoś tu wygrał milion dolarów czy co,  a to po prostu jedno psie życie zostało odmienione i to na zawsze.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz