wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 54, część 1

Lubiłam moją trasę WKD do pracy. To znaczy, był już taki moment, gdy byłam znużona dojazdami, ale teraz, po pobycie w Stanach, znów z radością patrzyłam na mijane stacje, domy, zieleń. Znajome i takie ładne. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w szybie, a raczej do wspomnienia, gdy pod koniec naszej trasy, gdy miałam już potwornego „homesicka” Kuba nagle włączył na komputerze piosenki Perfectu, a ja się aż wzruszyłam słysząc te bliskie sercu melodie.
I jak bardzo zaskoczyła mnie ciocia Wanda! Moje prezenty ze Stanów to było nic w porównaniu z tym co ona dla mnie przygotowała! Okazało się, ze notowała skrupulatnie wszystko co opowiadała jej o nas i naszej trasie krok po kroku mama Kuby i ciocia z tego zrobiła pisany odręcznie (piękny!) dziennik z naszej podróży! A do tego dołączona była mapka, odrysowana przez ciocię i pokolorowana mapka wschodniego wybrzeża USA z naniesionymi punktami naszej trasy! Skarb, po prostu skarb! Jeden z najpiękniejszych prezentów jakie dostałam od cioci – naprawdę czułam, że była ze mną myślami w tej podróży, myślami i całym sercem.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz