piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 52, część 5

Ale nie, ciocia już stała w oknie kuchennym, popijając kawę i wyraźnie na mnie czekała – Idziemy? – odwróciła się do mnie. Była poważna i elegancka, wręcz odświętna.
- Tak, zaraz będę gotowa – nie wiedziałam co mnie czeka i dokąd się wybieramy, ale już nie chciałam pytać, czułam, że cioci bardzo ciąży to czekanie i jeszcze moment i się rozmyśli.
- Czy pieski mogą pójść z nami ? – zapytałam.
- Tak, jasne – skinęła ciocia, miała bardzo napiętą twarz.
Szłyśmy przez pole, łąkę, mały brzozowy zagajnik, aż doszłyśmy do najstarszej, sosnowej części lasu. Słońce prawie nie przebijało się przez gęste konary drzew.
- To tu – ciocia nagle się zatrzymała i wskazała na kamień. Był to na pierwszy rzut oka zwykły kamień, ale już po chwili zauważyłam, że wokół niego są zasadzone różne roślinki oraz konwalie, tak ładnie i równiutko, że było widać tu ciociną rękę.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz