niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 55, część 3

Adam jechał bardzo bardzo szybko. Ja działałam. Pocieszałam psa, Patrycję, dzwoniłam do lecznic do Warszawy, próbując wybrać najlepszą. Podałam Adamowi adres.
- Obiecali z tej kliniki wyjść do nas do samochodu, by odpowiednio chwycić sunię, by dodatkowo nie zrobić jej krzywdy. Mówią, że mają hard core dziś, ale podadzą jej szybko leki przeciwbólowe i jak tylko rentgen będzie wolny to będą działać, czytałam u nich na stronie, że mają super sprzęt – miałam tak sucho w gardle, że ledwo powiedziałam te kilka zdań.
Pod lecznicą prawie się nie pokłóciłam z Patrycją i Adamem. Już postanowiłam. Widziałam jak są przerażeni całą sytuacją i miałam już gotowy cały plan – ja zostaję z psem, przecież go tu samego nie zostawię, a im wcisnęłam do ręki klucze i zaprosiłam do mnie do Podkowy. Było jasne, że już nie dojedziemy, ale miałam nadzieję, że potem (nie wiem kiedy) pobędziemy jakoś razem, porozmawiamy. Myster i Jopuś pojechali „na wakacje” na weekend do Komorowa, do rodziców Kuby. A my z Patrycją i Adamem mieliśmy spędzić ten weekend w Poznaniu.
Parę godzin później pędziliśmy z Warszawy do Podkowy. Patrycja i Adam w ogóle mnie nie posłuchali i cały czas krążyli blisko lecznicy, wydzwaniając do mnie. Czekali. Byli kochani. Sunia przeszła dużo badań i pierwszych podstawowych zabiegów. Historia która się wyłaniała z tych badań ściskała za serce…

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz