poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 55, część 4

Sunia musiała być wyrzucona z pędzącego samochodu, koczowała pewnie bidula przy autostradzie, czekając, pełna nadziei, że wrócą i musiała wpaść w końcu pod samochód. Miała liczne obrażenia wewnętrzne, była wychudła, odwodniona, pogryziona, zakleszczona.
- I łapka. Przednia łapka raczej na pewno będzie musiała być amputowana – opowiadałam wszystko bardzo przejęta.
Wracaliśmy wykończeni. Adam i Patrycja z chęcią przyjęli propozycję prysznica u mnie, zamówienia pizzy, odtajania. Stwierdziłam, że chyba nie będę teraz dzwonić do pani Hani i zabierać dziś moich psiaków. Bo musiałabym wszystko opowiedzieć, a na to nie miałam kompletnie sił…
W końcu posnęliśmy wszyscy tak jak siedzieliśmy – my z Patrycją na kanapie, Adam w fotelu.
Zasypiałam wiedząc, że ta sunia jest już pod świetną opieką, bezpieczna w szpitaliku w lecznicy.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz