wtorek, 22 września 2015

Rozdział 63, część 3

I tak sobota po sobocie, budowaliśmy naszą przyjaźń. Wzajemna rezerwa przełamana ciekawością, zamieniła się stopniowo w zaufanie. Tytus zaczął dawać się głaskać, po jakimś czasie udało mu się założyć obrożę i zaczął wychodzić na cotygodniowe obchody lasu. Jeszcze czasem była w nim jakaś panika, może włączały mu się jakieś niedobre wspomnienia, gdy ktoś się za głośno zaśmiał lub coś zaszeleściło w krzakach. Ale pewnej soboty, idąc już pięknie na lonźy, nagle się odwrócił do mnie i popatrzył na mnie tymi swoimi mądrymi oczami, tak z miłością, oddaniem. To było cudowne! Takie chwile wynagradzały trud wstawania wcześnie rano w sobotę, sprzątanie kup czy różne kaprysy pogody. I nie prawdą było by powiedzenie, że ja jako wolontariusz przyjeżdżałam do tych zwierzaków im pomagać. To one mi pomagały. Bardzo.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz