poniedziałek, 7 września 2015

Rozdział 59, część 2

Nie raz musiałam mu odmówić, gdy miał jakiś fantastyczny plan dla nas, bo w soboty przed południem musiałam i chciałam, być w schronisku, u moich kochanych bezdomniaków. To było dla mnie niezmiernie ważne! Tłumaczyłam mu to i zawsze po schronisku opowiadałam co się tego dnia działo, jakie mieliśmy adopcje, czego nauczył się jakiś piesek lub jaką mamy nową bidulę. Ale jego jakoś to niestety nie interesowało. Było mi wtedy smutno… Ale Wiktor nie miał nigdy w domu żadnych zwierząt, uważałam, że zarażę go moją dogomiłością, tylko na to potrzebny jest czas. Mystuś z Jopusiem mieli do niego ambiwalentny stosunek, taki jaki on do nich. Był – ok., nie było go – też ok. Oni się po prostu cieszyli, że ja jestem w domu, i chyba jakoś znosili, że on też tu się kręci. Czas, za jakiś czas na pewno się pokochają – myślałam.

(ciąg dalszy nastapi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz