środa, 5 listopada 2014

Rozdział 18, część 8

Myster zawinął się jak zwykle pod stołem z łepkiem na moich nogach. Ja wsłuchiwałam się w ciszę domu. Byłam sama. To znaczy z, Mysterem, ale sama. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna.
Powędrowaliśmy do pokoju, na szczęście znów nikogo nie spotykając, bo byłam przecież cała opuchnięta i wymięta. Telefon wciąż pikał. Sprawdziłam. To Tomek. Wysłał siedemnaście wiadomości. Najpierw, że jedzie się fatalnie, że zrobił postój na obiad, że głupio wyszło, że dojechał, ze Warszawa ohydna zupełnie (chyba jeszcze bardziej), że pada z nóg, że tęskni, znowu, że szkoda, że tak wyszło i żebym koniecznie dała znak życia. Szkoda, rzeczywiście. Wyszło głupio. Powinien tu być. Wciąż byłam na niego bardzo zła, a raczej czułam się po prostu rozżalona. Napisałam, że u nas ok. I tyle. Dałam Mysterkowi kolacje, umyłam się, włączyłam stare przeboje lat 60’tych (fajnie, że wzięłam tą płytę) i zapakowałam się pod kołdrę. Słuchałam muzyki, myślałam. Myster powoli zasypiał, choć wciąż miał nastawione jedno ucho, jak radar, w stronę drzwi i wyraźnie nasłuchiwał czy idzie jego pan. Wszystko dobrze Myster, śpij – uspokajałam go - śpij. Ja byłam bardzo wyspana. Siedziałam z podkulonymi nogami, pod kołdrą i myślałam. O sobie, Tomku, o nas, o tym czy tez by nas tak zostawił gdybyśmy mieli dzieci, o tomkowej pracy, o wszystkim… O tym czy na zawsze będę taka samotna… Czułam, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że los daje mi jakieś znaki.
Postanowiłam być silna i mile spędzić ten jeden tydzień samej tutaj, przepraszam, z Mysterem.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz