niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 21, część 8

A Myster tak zupełnie bezinteresownie to nie jeździł. Zawsze czekał, że zrobię sok, wypiję i wyczekiwał na…. Wióry po soku, które uwielbiał zjadać! Dawałam mu zawsze trochę, ale nie za dużo, bo nie wiedziałam czy mu to nie zaszkodzi. A jak przychodził wieczór, po naszym ostatnim spacerze, jak tylko znowu robiło mi się smutno, pusto jakoś, to dosiadałam do kolejnego kartonu, przeglądałam, segregowałam, popłakiwałam.
Takie teraz miałam hobby – kartonowe. Kolejny karton był jak rozpakowywanie kolejnej karty z przeszłości i uporządkowywanie wszystkiego.  Mnóstwo przy tym wyrzucałam, a dzięki temu, że sama paliłam w piecu nie musiałam się martwić, że jakieś fragmenty mojego życia trafią nie wiadomo gdzie. Widziałam jak płoną i znikają np. listy od mojego pierwszego chłopaka i moje, pełne żaru i namiętności. Swoją drogą super, że się pisało na papierze. To jednak zupełnie co innego niż taki mail czy sms. Jeśli kiedyś się jeszcze zakocham to chciałabym pisać listy, na ładnej papeterii, pachnące. A czy ja już czasem nie kocham?... I to bez wzajemności?....
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz