niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 20, część 2

Raz, podczas rozpakowywania, byliśmy strasznie głodni, ale jakoś tego dnia zaniedbałam zakupy, zapominając, że już nie mieszkam w stolicy i nie jest łatwo i blisko wszystko o każdej porze kupić. I nie bardzo czym miałam poczęstować Kubę. Już szłam w stronę drzwi gdzie kładłam przyniesioną ze skrzynki pocztę i reklamówki, by coś znaleźć i zamówić z dowozem, gdy Kuba zawołał z kuchni, że spoko, będzie pycha! On robi. Trochę się tego wystraszyłam, głodna jak wilk, bałam się już tej potrawy „z gwoździa”. Postanowiłam jednak dać mu szansę i... nie pożałowałam! Kuba nie wiem kiedy i nie wiem z czego przygotował danie, którego rozchodząca się zapowiedz zapachowa przyciągnęła do kuchni nawet Mystera z reguły niereagującego na „człowiecze frykasy”. To było niebo w gębie! Danie jednogarnkowe z do dziś mi nieodkrytych dokładnie składników i proporcji, bo jak to powiedział Kuba - on nie korzysta z żadnej książki kucharskiej tylko improwizuje z tego, co pod ręką. Wiem tylko ze zniknęły mi cebule, gruszka (rany! była lekko nadpsuta!) pasztet, śliwki suszone, makaron, reszta miodu i wina. Ja bez przepisu bym nic z tego jadalnego nie stworzyła.
Ach, ten Kuba! Miał po prostu świetną osobowość!
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz