sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 21, część 7

Zapragnęłam znów tworzyć piękne serwety i obrazy. Muszę jutro pojechać do sklepu i kupić kanwę, wzory i mulinę! Haha! Super! Strasznie mnie to jakoś ucieszyło!
Nie miałam samochodu i jakoś zupełnie nie chciałam na razie mieć po tym wszystkim. Pomijając, że ciężko by mi go było utrzymać finansowo to chyba (przynajmniej na razie) go nie potrzebowałam. Kolejką WKD dojeżdżałam bez korków i stresów. A wszędzie tu było blisko – na przykład na sobotni targ do pobliskiego Brwinowa jeździłam rowerem. Oczywiście z Mysterem. Pięknie siedział w koszyku i wszystko obserwował, zupełnie jak nad morzem. Kupiłam mu tylko grubą poduchę pod pupę, bo niezłe tu były wszędzie dziury! I sobie dodatkowy koszyk (na kierownicę) na zakupy. A ponieważ przeprowadzając się do Podkowy spełniłam swoje marzenie (takie malutkie) i kupiłam sobie sokowirówkę, to prawie w każdą sobotę jeździliśmy z Mysterem po nową porcję warzyw i owoców. A co! Jak żyć to tu i teraz!
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz