niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 27, część 1

Teraz, gdy to wspominam, to nie pamiętam z tego praktycznie nic. Gdy staram się odtworzyć to nawet nie pamiętam, w którą leśną dróżkę skręciłyśmy, coś tam Magda pobłądziła, dawno tu już po prostu nie była…
Jechałyśmy wolno, Magda trochę się bała o podwozie swojego ślicznego golfa. Nagle zobaczyłam, że daleko przed nami coś przepełza przez drogę. Poczułam, że coś jest nie tak z tym zwierzakiem.
-Magda, zatrzymaj się tam na chwilę, ok? O, przy tej kapliczce, dobrze?
Myster już popiskiwał, bo myślał, że pewnie już spacerek.
Wysiadłam i rozejrzałam się. Nic. I nagle, blisko kapliczki, dostrzegłam TO. Mały zwierzak. Uderzył mnie jego widok. Myślałam, że przez drogę przepełzał szczur albo ranna łasica, a był to mały piesek. Wyglądał strasznie. Potwornie wychudzony, z ranami na łapach, praktycznie bez sierści, tylko z jakąś taką jakby skorupą i strupami.
O rany – jęknęła mi nad uchem Magda, która właśnie wysiadła z samochodu.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz