wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 28, część 2

Po pracy pędziłam do WKD, robiłam naprędce zakupy w Podkowie i w domu powtarzałam rytuał spacerkowy. Koło dwudziestej, codziennie, przyjeżdżał Kuba. Pakowałam Mystera do niego na tylne siedzenie – uwielbiał jeździć samochodem, uwielbiał Kubę, wiec żeby nie czuł się pokrzywdzony i żeby nie musiał siedzieć kolejnych kilka godzin sam w domu, to jeździł z nami. Pod nogi, na wycieraczce, wsadzałam Psiaka. Fajny to był czas. Dzień po dniu, czuliśmy się z Kubą coraz swobodniej. Czułam, że Kuba próbuje odnosić się do mnie z taką jakby rezerwą, nie wiem czemu. Pewnie kiedyś będę musiała zdobyć się na jakąś poważną rozmowę z nim, ale na pewno nie teraz. Teraz widziałam, że mnie lubi i to wystarczyło. Tak mu się oczy fajnie śmiały, gdy gadaliśmy. A ja? Mimo, że miałam dość ciężko, czułam się jakby taka szczęśliwa. Myster, opieka nad Psiakiem, obserwowanie, jak z dnia na dzień zyskuje siły, wraca do świata żywych jak to mówił Kuba. I to, że widzieliśmy się z Kubą codziennie. Tak na to czekałam! To wszystko sprawiało, że było mi jakoś tak dobrze na sercu, czułam się szczęśliwa.
Wiedziałam tylko, że to się skończy, że psiak wydobrzeje i nie będzie potrzebował codziennych wizyt u Kuby. Chciałam tego, oczywiście. Kochałam tego psiaka coraz bardziej. Na początku starałam się do niego nie przyzwyczajać, bojąc się, że nie uda się go uratować. Ale z dnia na dzień kochałam go coraz bardziej! Chyba zresztą nie tylko jego…
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz