sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 27, część 7

Dowiedziałam się, że Biedaczek nie jest jakimś tam starym psem (jak przypuszczałyśmy z Magdą), ale szczeniakiem. Musiał być gdzieś zamknięty i związany, ma ślady od drutu na łapach. Ma świerzba, na pewno też chorobę odkleszczową, słabo widzi i ogólnie jest wymizerowany. Ma też potworną krzywicę łap i nie wiem co tam jeszcze, bo w końcu po prostu wybuchnęłam płaczem. Było mi trochę głupio, ale chyba jednak było warto, bo już moment później Kuba mocno mnie przytulał.
-Amelko, spokojnie, jak chcesz mu pomóc to musisz być dzielna, a teraz uważnie mnie posłuchaj. Odsunął się i popatrzył na mnie z takim dziwnym wyrazem twarzy, którego nie umiałam odczytać.
Chcesz go naprawdę zabrać do domu?
Tak, zdecydowanie.
-Lekko nie będzie, to od razu musisz to wiedzieć. Napiszę ci wszystko na kartce. Musisz tego psa wyizolować od Mystera, żeby się nie zaraził. Zresztą już się mógł zarazić, wiec tez będzie przyjmował leki, tak na wszelki wypadek. Psiak musi tu codziennie przyjeżdżać, na zastrzyki, kroplówki, zobaczymy jak to wszystko ruszy. Musisz obserwować jego kupki, pewnie będą się nieźle ruszać, bo jest potwornie zarobaczony.
Stałam na baczności, starając się to wszystko ogarnąć, zaplanować logistycznie.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz