sobota, 5 września 2015

Rozdział 58, część 4

Było miedzy nami grzecznie, przyjacielsko niby, ale do czasu… Historia uratowanej na trasie suni przelała czarę goryczy. Gdy Kuba (niby zainteresowany) coś mi żywo tłumaczył, miałam szklany, pusty wzrok. Nie słuchałam. Prosił bym zapisała na karteczce numer do jego kolegi ze studiów ortopedy, objaśniał mi jaki prawdopodobnie scenariusz leczenia ją czeka. Wybuchłam. Miałam dość.
- Nie ma cię tu, więc do cholery, nie mądruj się! Znalazłam jej lecznicę, znalazłam szpitalik, miała prześwietlenia – wyliczałam coraz bardziej zdenerwowana.
- Dobrze, Amelko, cudownie, chcę tylko pomóc, doradzić – uspokajał Kuba.
- Co mi po twojej radzie ? Ja tu jestem sama. Nie wiesz w jakim ona była stanie!!! Co my tu z Patrycją i Adamem przeszliśmy!
- To był też z Wami Adam? Nie wiedziałem, mówiłaś, że jedziesz z samą Patrycją i …
- I co z tego, że nie wiedziałeś – odpowiedziałam opryskliwie. Dużo rzeczy nie wiesz – dodałam.
- To opowiedz mi, przecież po to mamy skypa by spokojnie o wszystkim porozmawiać – zachęcał Kuba.
- Kuba, mam już dość, ja żyję tu, ty tam, nie da się opowiedzieć życia na odległość.
- Amelko, spokojnie – głośno westchnął Kuba – wiem, że ci ciężko, wiem, że bardzo przeżyłaś tą akcję z sunią. Opowiesz mi wszystko?
- Już nie mam dziś siły, sorry, wyłączam się, pa.
I bardzo szybko się rozłączyłam. Uciekłam. Emocje we mnie aż się paliły…

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz