I jeszcze ten Kuba… Miałam z piętnaście maili od niego na które nie odpisałam, niektórych nawet nie przeczytałam. I nic nie pisałam na ponawiane propozycje rozmowy na skypie. Aż mi się już komputera nie chciało włączać. Uciekłabym, najchętniej gdzieś bym uciekła, od tych wszystkich pseudofacetów.
W schronisku czułam się tak dobrze! Konkretne działanie, akcja, w soboty cały czas coś się działo. I inni wolontariusze – fantastyczni ludzie! Nawet gdy było nas mało i mieliśmy huk roboty i zero czasu na pogadanie, to czuło się taką fajną więź, wspólnotę.
(ciąg dalszy nastąpi...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz