sobota, 21 lutego 2015

Rodział 35, część 3

Super! - uśmiechnęłam się. Jak to można sobie małe przyjemności robić, co dnia. Pomyślałam, że wracając zapytam czy byśmy nie wstąpiły po psiaki do mnie do Podkowy i Kuba nie musiałby już specjalnie po nie jechać. Analizowałam już gdzie schowałam taki ładny kocyk, by wyścielić tylne siedzenie i nie zakłaczyć pani Hani samochodu.
Pani Hania bardzo spokojnie, fajnie kierowała. Trasa była rzeczywiście przyjemna. Milanówek miał super klimat. W ogóle te miejscowości podwarszawskie – Podkowa, Komorów, Milanówek, były wyjątkowo malownicze i takie zadbane! Nawet teraz, gdy było tak ponuro i brzydko, z przyjemnością patrzyłam na mijane wille, piękne uśpione ogrody, aleje, pełne starych drzew.
Miodownik rzeczywiście już na wygląd był wart przyjazdu aż tu! Wyglądał i pachniał przepysznie!
Po wyjściu z cukierni dojrzałam nieopodal siedzącego przed sklepem psa. Jakoś mimowolnie nogi skierowały mnie w jego stronę. Coś było nie tak. Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam, że to potwornie wychudzony amstaff, ledwo się trzymał na nogach i cały się trząsł.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz