niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 34, część 2

Oboje byli już na emeryturze, ale na pewno nie można było powiedzieć, że odpoczywają. Za domem (dom był naprawdę duży!) rozciągał się ogromny i perfekcyjnie zadbany ogród (ciocia Wanda byłaby zachwycona!). Grządki cebulki, marchewki, kapustki, malinowy, borówkowy i jeżynowy zagajnik, ziemniaczki, pomidorki, a wkoło wypielęgnowana trawa i kwiaty. Ogród pochłaniał większość ich wolnego czasu. Mama Kuby robiła mnóstwo dżemów, soków i kompotów. W domu było skromnie, ale czyściutko i bardzo tak domowo, przytulnie. Dodatkowo rodzice Kuby opiekowali się czasami czwórką wnucząt, bo Kuba miał jeszcze brata – Pawła, którego jakoś nie miałam jeszcze okazji poznać, podobno był zawsze bardzo zapracowany no i miał właśnie dużą rodzinę.
Siedzieliśmy sobie właśnie po raz n-ty u rodziców Kuby w kuchni. Tu najbardziej lubiłam siedzieć i zawsze protestowałam przeciw przenoszeniu się do salonu. Jakoś tak załapaliśmy się na obiadek i to wspaniały – duszona łopatka, ziemniaczki i marchewka pięknie pokrojona w kosteczkę (warzywka oczywiście ogródkowe, a obiadek roboty mamy Kuby). Było to po prostu niebo w gębie! Myster i Jopuś kręcili się nam pod nogami. Też było widać, że lubią tu przyjeżdżać.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz