niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 31, część 1

Ten dzień był zaplanowany od dawna. Pojechałam kolejką do Warszawy gdzie z pociągu miałam odebrać ciocię Wandę. Wstyd straszny, ale to miała być jej pierwsza wizyta w Podkowie. Nie była to jednak moja wina, że dopiero teraz ciocia miała przyjechać. Do tej pory wymigiwała się pracami w ogrodzie, paleniem w piecu, generalnie strachem zostawienia samego domu itd. Ale jakoś ją w końcu namówiłam. A może skusiła ją ciekawość poznania „tego” Kuby, o którym dość często wspominałam w naszym rozmowach telefonicznych. W ostatnich tygodniach odważyłam się również przez telefon coś nieco opowiedzieć cioci o psach. Puszczałam mimo uszu jej niezbyt przychylne komentarze i znaczące wzdychania. Trudno, jestem, jaka jestem i postanowiłam się nie krygować. Chyba w ogóle obecność Kuby dodawała mi odwagi życiowej, bo zaczynałam, choć odrobinę mniej, przejmować się wszystkim i wszystkimi. A co! Nigdy się nie dogodzi wszystkim!
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz