sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 31, część 7

Nigdy chyba nie widziałam cioci w takim stanie, takiej rozklejonej. A Myster? Chyba wszystko rozumiał i postanowił wejść w rolę Dropsa, (bo tak miał na imię piesek cioci). Dawał się cioci głaskać i tulić i wyraźnie zadomowił się na jej kolanach. Zrobiło się jakoś tak smutno i cicho. Wtedy Kuba zaczął opowiadać o swojej pracy i o śmiesznych przygodach z czworonożnymi pacjentami i ich często nieznośnymi właścicielami. I to jakoś rozładowało atmosferę.  Czas mijał nam bardzo miło. Gdy zrobiło się chłodno to przenieśliśmy się do domu, zjedliśmy razem kolację, a potem Kuba szarmancko i staroświecko pożegnał się, obiecując przyjechać na jutrzejszy, niedzielny obiadek. Tak to mieliśmy ustalone, że przy cioci Kuba nie zostanie na noc, żeby cioci nie denerwować oraz nie krępować. Gdy się żegnali, to widziałam już, że ciocia go po prostu uwielbia.
Tego wieczoru długo jeszcze łaziłam po domu niby to podsprzątowując tu i tam, ale cichutko by nie obudzić cioci. Biłam się z myślami. Ta dzisiejsza opowieść cioci i jej łzy uświadomiły mi, że tak naprawdę niewiele o niej wiem i, że pod tą pozornie oschłą skorupą kryje się poraniona przez życie wrażliwa osoba.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz