piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 35, część 9

Opowieść przerwała nam podjeżdżająca straż miejsca. Szczęśliwie przyjechał bardzo sympatyczny pan. Powiedział, do której kliniki go wiezie, na oględziny. Zgodnie ze wskazówkami Kasi spisałam numer wozu i nazwisko pana i zapytałam gdzie mogę dzwonić, by dalej się o niego dowiadywać. Chyba był zdziwiony moim zainteresowaniem. Kasia mnie jednak wyraźnie przestrzegła, że muszę się nim interesować, mieć to pod kontrolą.
Patrzyłyśmy jeszcze chwilę za odjeżdżającym pojazdem. Już się do niego przywiązałyśmy, pani Hania i ja. Już bym go najchętniej wzięła do siebie, na zawsze… A mama Kuby chyba też przez chwilę o tym pomyślała, ale powiedziała tylko na głos.
-Nie dam rady teraz siłowo, i te wnuki, i to całe zamieszanie z nimi, nie miałby chyba u nas dobrze.
Miałby ekstra – pomyślałam, ale nie miałam zamiaru na siłę nikomu wciskać psa.
Wracałyśmy wykończone i głodne, ale miałam nadzieję, że ten psiak będzie miał już teraz tylko lepiej. Już za nim tęskniłam, już chciałam go zobaczyć.

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz