środa, 25 lutego 2015

Rozdział 35, część 7

Początkowo podany przez panią Elę numer nie odpowiadał, ale na szczęście po trzeciej próbie odezwał się miły, pogodny głos.
Przedstawiłam się i opowiedziałam pokrótce o co chodzi.
Kasia westchnęła – do nas niech idzie, to znaczy do tego schroniska gdzie jestem wolontariuszką – tam się nim zajmiemy, chociaż teraz to najgorszy czas, marzną nam wszystkie psiaki potwornie, ale przynajmniej będzie miał jedzenie dobre i dużo i spacer raz w tygodniu. Chwileczkę – w tle usłyszałam dziecięcy płacz – przepraszam właśnie karmię synka. Zdziwiłam się – to można mieć małe dziecko i jeszcze czas i siłę, by pomagać zwierzakom? Zadzwoń na straż miejską i nie daj się zlekceważyć, bo jest różnie. Niektórzy są super, z innymi gorzej. Zresztą jak chyba w każdym zawodzie, co?
I tak czekałyśmy z mamą Kuby, minuty mijały…

(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz